Niedziela, 13 dzień miesiąca września 2020 – jednego dnia przeżywaliśmy uroczystości fatimskie i czuwanie fatimskie.
Tym uroczystościom przewodniczył J. E. Bp Adrian Galbas SAC z diecezji ełckiej.
Fotorelacja: Tomasz Gąsienica – Wawrytko
Wybrane myśli z homilii, wygłoszonej w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, 13 września 2020 roku
Bp Adrian Galbas SAC
Przebaczyć, skoro nam przebaczono
Gdy spotykamy się na wrześniowej uroczystości fatimskiej, Kościół daje nam do rozważenia Słowo tak samo piękne, co wymagające. Piękno tego słowa polega na tym, że przypomina nam ono, iż Bóg, w którego wierzymy to Bóg miłosierdzia, a Jego miłosierdzie wyraża się w przebaczeniu. „Ty najpełniej okazujesz swoją wszechmoc w łasce przebaczenia”, mówimy w jednej z modlitw eucharystycznych
Boże przebaczenie jest nieograniczone. „Jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią”, śpiewaliśmy dzisiaj w psalmie, „jak daleko jest wschód od zachodu…”, tak wielkie jest miłosierdzie Pana. Dla człowieka Biblii nie było niczego bardziej odległego od zachodu niż wschód. Słońce rano wschodzi z jednej strony, a wieczorem zachodzi po drugiej. Dwa przeciwległe kierunki. I nie było niż odleglejszego od ziemi niż niebo. Tak wielka jest łaska Boża. Nieskończona, nieograniczona, największa. „On, mówi dalej ten Psalm, odpuszcza wszystkie twoje grzechy”. Nie tylko wybrane, nie tylko niektóre. Wszystkie.
Mam nadzieję, że tego doświadczacie i że to jest motywem, który was trzyma w Kościele. Jestem, bo doświadczam, że Bóg odpuszcza mi wszystkie moje grzechy, że przebacza, że lituje się nade mną. Czy może nas trzymać w Kościele strach przed Bogiem? Albo jedynie obowiązek wobec Boga? Że muszę coś zrobić, wypełnić, wywiązać się… To byłoby chrześcijaństwo jakoś upośledzone, nieradosne, beznadziejne, wystraszone i zamknięte. Zrobiłaby się z niego najwyżej religijność, moralizatorstwo, doktrynerstwo, albo nawet fundamentalizm. Przy Bogu może mnie trzymać jedynie wdzięczność i uwielbienie z powodu Jego nieskończonej miłości i miłosierdzia. Chcę osobiście zawołać za tym dzisiejszym Psalmistą: „Błogosław duszo moja Pana i wszystko co jest we mnie”. Wszystko! Moje pragnienia, moje, myśli, moje nadzieje, moje plany, moje historie: wszystko co jest we mnie błogosław Pana, błogosław Jego święte imię, Błogosław Pana moja duszo i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach, a szczególnie o tym Jego dobrodziejstwie, którym jest miłosierdzie.
Bóg mnie chce! Czyż to nie wspaniałe. Jestem grzesznikiem, któremu przebaczono! Czyż to nie jest Dobra Nowina? Inaczej bym sobie nie poradził ze swoim grzechem. Grzechu nie można rozwiązać jak problemu, nie można go zagadać, jak tematu do rozmowy, nie można się nad nim pochylić, jak nad jakąś sprawą. Grzech można tylko powierzyć Bogu, oddać Go Mu i prosić by przebaczył. A On to robi! Jak w dzisiejszej ewangelicznej przypowieści. Oto dłużnik, którego dług wynosił 10.000 talentów. Miriady talentów. To jest suma niemożliwa do posiadania przez zwykłego, a nawet przez niezwykłego człowieka. Ona jest przesadzona specjalnie. 10.000 talentów to ponad 342 tony złota. Roczny dochód króla Heroda wynosił wtedy 900 talentów. 16.000 robotników musiałoby codziennie pracować przez 10 lat, aby uzbierać kwotę potrzebną na spłacenie tego długu. Jak ktoś obliczył, te 10.000 talentów to dzisiejszy budżet USA. Nawet, gdyby ów król chciał sprzedać swojego dłużnika i całą jego rodzinę, i tak odebrałby tylko niewielką część swojego długu. To wszystko pokazuje jedno: nie mogę Bogu oddać długu. Nie mogę odpracować mojego grzechu. Jest niemożliwe. Grzech robi zbyt wielkie spustoszenie we mnie i wokół mnie. Co mogę zrobić to przyjść, paść na kolana i prosić. A co robi król: ciach. Cały dług mu darował. Jednym pociągnięciem. Kwita. Bez targowania się i bez licytacji. Nie ma. Jesteś oddłużony.
Ale, Bracia i Siostry, dzisiejsze Słowo jest też bardzo wymagające. Ono prosi nas, byśmy byli naśladowcami Boga, uwzględniając oczywiście proporcje, i sami zdobywali się na przebaczenie innym tych krzywd, jakie oni nam wyrządzili. I – to ważne – by to nie był jednorazowy akt, incydent, ale stała postawa w naszej relacji do bliźnich. „Nie mówię, ci, że aż siedem, lecz aż siedemdziesiąt siedem”. Rabini uczyli, że człowiek może prosić o przebaczenie swojego brata trzy razy, dlatego, gdy Piotr pyta, czy wystarczy, aby przebaczył aż siedem razy, czyli bardzo dużo, to liczy na pochwałę Chrystusa, a Pan odpowiada siedemdziesiąt siedem, czyli zawsze. Piotr z pewnością od razu skojarzył tę liczbę z historią Lameka, potomka Kaina. Rodzina Kaina była przesiąknięta niemoralnością, morderstwami i zemstą. I ów Lamek przechwala się, a przeczytamy to zdanie w księdze Rodzaju: „Jeżeli Kain miał być pomszczony siedem razy, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy”. I Piotr wie, że tak jak potomkowie Kaina odpowiadali swym wrogom bezgraniczną zemstą, tak on i pozostali uczniowie Chrystusa mają odpowiadać na popełnione przeciw nim zło bezgranicznym przebaczeniem.
Ono nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza, jeśli dotyczy krzywd uczynionych przez najbliższych. Im ktoś jest dalej ode mnie, tym przebaczyć jest mu łatwiej. Najtrudniej tym, którzy są najbliżej: krzywdy wyrządzone przez matkę, ojca, męża, żonę, dziecko, przełożonego, księdza, któremu zaufałem… Przebaczenie takim osobom jest trudne. Bardzo trudne. Ale trudniejsze jest nieprzebaczenie. Trudniejsza jest zemsta. Przebaczenie jest jak olej w silniku, bez którego pracujący silnik stanie w płomieniach. Bez wzajemnego przebaczenia tarcia między ludźmi są nie do zniesienia. „My, istoty ludzkie jesteśmy tak niedoskonali, że, pisze św. Augustyn, ledwo się zetkniemy, a już czynimy sobie krzywdę”.
Tym, co ułatwia przebaczenie jest właśnie owa świadomość, że zostało mi przebaczone. Inaczej niż ten bohater dzisiejszej przypowieści. On dopiero co został uwolniony od nieskończonego długu 10.000 talentów. I przychodzi do niego ktoś, komu pożyczył marne 100 denarów. W porównaniu z tym, co dostał, to nic. Zapłata za trzy miesiące pracy niewykwalifikowanego robotnika. Tam był roczny budżet USA, tu jest jakieś 7.500 zł. Jest różnica? I ten jego dłużnik robi dokładnie to samo, co przed chwilą zrobił on sam: pada na kolana i prosi: miej cierpliwość, poczekaj, oddam tobie. I mógłby to zrobić. 10.000 talentów nie można odrobić, ale 100 denarów z łatwością. Miej cierpliwość. Prosił o cierpliwość i jest proszony o cierpliwość. Lecz podczas, gdy zamiast cierpliwości otrzymał miłosierdzie, sam zamiast cierpliwości daje niemiłosierdzie. Wtrącił go do więzienia.
Niepojęte, a przecież częste. Doświadczam miłosierdzia, lecz jestem niemiłosierny. Doświadczam przebaczenia, lecz nie przebaczam. Otrzymuję, lecz nie daję. Jestem podnoszony, a poniżam. Dostaję nowe życie, a zatruwam życie drugiemu. Trzyma mnie złość i gniew, jak mówi dzisiaj Syrach. Już nawet nie ja trzymam w sobie złość i gniew, ale zmieniły się proporcje. Gniew i złość trzymają mnie. Jestem niewolnikiem złości i gniewu. ”Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia?”.
Pamiętajmy też, że przebaczenie bliźniemu jest procesem i jest łaską. Jest procesem, to znaczy, że nie musi być od razu. Ale ważne, że chcę. Jeśli dziś nie możesz przebaczyć, miej nadzieję, że będziesz mógł jutro. Ważne, że chcesz, że pragniesz, że próbujesz. I jest łaską, a więc trzeba o nią prosić. Dziś mamy uroczystości fatimskie. We wrześniu 1917 roku, gdy Hiacynta, Łucja i Franciszek zmierzali na spotkanie z Maryją, tłum ludzi wyciągał do nich ręce ze swoimi prośbami. Dzieciom skojarzyły się z tłumami, które witały Jezusa w Palestynie. Zróbmy to samo. Wyciągnijmy dziś ręce w stronę Maryi i prośmy: pomóż mi przebaczyć tej konkretnej osobie. Maryjo zwilż moje serce, rozmiękcz je, pomóż mi docenić ogrom miłosierdzia Pana i być miłosiernym wobec bliźnich.
Pamiętajmy też i o tym, że przebaczenie nie oznacza zapomnienia. Przebaczyć to znaczy: pomimo tego, że pamiętam krzywdy, które mi uczyniłeś, chcę twojego dobra, chcę by Bóg ci błogosławił. I wreszcie przebaczenie nie jest tuszowaniem uczynionego mi zła i tolerancją dla niego. Gdy św. Jan Paweł II odwiedził w więzieniu swojego niedoszłego zabójcę, tamten nie wyszedł tego dnia z więzienia. Spędził w nim jeszcze długie lata. Uczyniłeś zło, musisz ponieść tego konsekwencje, musisz odpokutować. Moim przebaczeniem tego nie niweluję, lecz uwalniam moje serce od chęci odwetu, zemsty i nienawiści.
I na koniec jeszcze jedna sprawa, która się przewija przez całą dzisiejszą liturgię słowa. Chodzi o pewien szczególny motyw dla naszego przebaczenia. Jest nim świadomość naszej kruchości, umieralności, tego, że nasze życie z każdym dniem jest o dzień krótsze i zwyczajnie nie warto marnować go na życie w nieprzebaczeniu. Po co też stawać przed Bogiem będąc wciąż w niewoli gniewu i złości. „Pamiętaj o rzeczach ostatecznych i przestań nienawidzić – o rozkładzie ciała, o śmierci…”. To Syrach. „W życiu i w śmierci należymy do Pana”, to św. Paweł. A ów niemiłosierny sługa z dzisiejszej Ewangelii, z powodu marnych 100 denarów, których nie potrafił darować, choć sam otrzymał darowiznę nieskończenie większą, zostaje ostatecznie wtrącony do więzienia aż całego długu nie odda, czyli został wtrącony na wieczność, bo przecież nigdy nie odda tych 10 000 talentów. Przerażający obraz piekła. Piekło, do którego wtrącasz się sam, do którego zaprowadzają cię ci, którzy do końca życia trzymali cię w niewoli: gniew i złość.
Pomyślmy o tym i bądźmy podobni do Boga, który, jak mówi dzisiejszy Psalmista „nie zapamiętuje się w sporze, gniewem nie płonie na wieki, ani według win naszych nam nie odpłaca”. On jest łaskawy, pełen miłosierdzia. Jeśli nie możemy być pełni miłosierdzia, postarajmy się być nim wypełnieni choć trochę. A w każdym razie bądźmy bardziej wypełnieni miłosierdziem niż gniewem i złością.
O to cię prosimy Maryjo. My, grzesznicy, którym przebaczono. Pomódl się za nami o takie serce i wciąż nam pokazuj miłosierne Serce twojego Syna, który jednym pociągnięciem uwalnia nas od długu większego, niż 10 000 talentów, byśmy tak bardzo nie wykrwawiali się z powodu tej setki denarów.