Skąd miłość Siostry Łucji do naszej Ojczyzny? Skąd tyle ciepłych słów i znamiennych gestów wobec Polaków przekraczających próg klasztoru w Coimbra? Nawet w uroczystościach pogrzebowych Siostry Łucji polskiemu kapłanowi wyznaczono miejsce tuż obok głównych celebransów liturgii pogrzebowej. Czym zasłużyliśmy sobie na takie wyróżnienie?
Siostra Łucja dobrze znała Polskę – tę oglądaną z perspektywy wiary. Wiedziała, że kraj nasz od wieków stanowi bastion prawdziwej maryjności, że nie ma w naszej ojczyźnie domu, w którym nie królowałaby Madonna z Jasnej Góry. Dobrze znała najnowszą historię Polski – znowu tę z nieba widzianą. Wiedziała wszystko o fatimskiej drodze, na którą pchnął nasz naród kard. Hlond – wielki prorok „zwycięstwa, które przyjdzie przez Maryję” i po której prowadził nas kard., Wyszyński – cały zawierzony Matce Bożej. („Przyjdą nowe czasy – mówił na łożu śmierci Prymas Tysiąclecia. – Będą wymagały nowych świateł. Bóg da je w swoim czasie.” Być może jego proroctwo wypełnia się dzisiaj i każe Polsce przypomniec sobie rok 1946 i odnowić go w obliczu nowych zagrożeń.) Przyjaźniła się mistyczną przyjaźnią z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Znała akt oddania naszego kraju Niepokalanemu Sercu Maryi i nie dziwiła się, że „błędy Rosji” zaczęły ustępować począwszy od Polski. O Polakach zawsze mówiła z wielką miłością i szacunkiem. Miała do nich swoistą słabość: kochała poslkich karmelitów, otaczała wielkim szacunkiem Kustosza Sanktuarium Fatimskiego w Zakopanem. To z nią konsultował on wszystkie pozycje wydawane w ramach zakopiańskiej „Biblioteki fatimskiej”. Dzięki temu polska fatimiologai ucghodzi za najlepszą i najbardziej pogłębioną na świecie. To wspomianemu kustoszowi „Polskiej Fatimy” wizjonerka zezwoliła w sierpnu 2003 r. na jedyną w życiu sesję zdjęciową, w której pozowała przy swej umiłowanej figurze Niepokalanego Serca Maryi z klasztoru w Coimbra. Doskonale widziała o roli, jaką Polska odgrywa w nawróceniu Rosji – że jest przyczółkiem Fatimy na duchowym, maryjnym froncie wschodnim, że z naszych ziem przyjdzie spełnienie proroczej wizji św. Maksymiliana, który zapowiadał, że na Placu Czerwonym stanie figura Niepokalanej. Polska – to była jej druga ojczyzna. Znała przyszłość i chyba mówiła najbliższym co nieco o Polsce, bo okruchy jej słów przekazywał nam kilkakrotnie rektor Fatimy, ks. Luciano Guerra. Te proroctwa z jednej strony mówiły o lepszych czasach, które czekają nas za kilka-, kilkanaście lat. Z drugiej zapowiadały okres katakumb, prześladowania i poddanie naszego narodu próbie wiary. Gdy ktoś pyta, co to wszystko ma znaczyć, co nas czeka, odpowiedź z Fatimy pada zawsze ta sama: nie patrzcie w przyszłość, lecz spoglądajcie na dzień obecny. Dziś jest czas nawrócenia, dziś jest czas spełnienia próśb Matki Bożej Fatimskiej. A jutro zawierzcie Jej matczynej trosce… Nie zawiedziecie się. Ani jako poszczególni ludzie, ani jako naród.
Skąd ta miłość Siostry Łucji do Polski? Wszystko zaczęło się od jej listu datowanego na 1940 r. Ale najpierw sięgnijmy jeszcze głębiej w przeszłość.
Wiemy, że dnia 13 maja 1930 r., dokładnie 13 lat po rozpoczęciu objawień fatimskich, Kościół oficjalnie potwierdził wiarygodność objawień Matki Najświętszej w Cova da Iria. Dodajmy, że jak wskazuje fatimska dokumentacja znaczącą rolę w uznaniu objawień miała postawa Siostry Łucji i jej matki. Okazuje się bowiem, że biskup Lizbony wielokrotnie spotykał się z wizjonerką i jej matką, że uważnie obserwował ich zachowania, badał sposób myślenia, rozeznawał ich życie wewnętrzne. Do prawdziwości świadectwa Łucji przekonały go cnoty dziewczynki, już w owym czasie heroiczne (podobnie jak heroiczne były cnoty Franciszka i Hiacynty, oficjalnie potwierdzone aktem ich beatyfikacji). Biskup podziwiał przede wszystkim jej głęboką wiarę, jej pokorę, jej prostotę i nie myślenie o sobie. Uznał, że ktoś taki nie może kłamać. Kiedy specjalna komisja kończyła badanie fenomenu objawień fatimskich, „świętość” Łucji była dużym argumentem przemawiającym za prawdziwością nadprzyrodzonych znajwisk z Cova da Iria.
Znamiennem, że już rok później w Portugalii dochodzi do głosu autorytet Siostry Łucji. To jej apele sprawiły, że w 1931 r. biskupi i lud Portugalii poświęcili swój kraj Niepokalanemu Sercu Maryi. Prosiła o to fatimska wizjoinerka, wskazując cel bardzo konkretny: oddanie się Matce Bożej miało nie dopuścić do rozprzestrzenienia się działań wojennych z terenu sąsiedniej Hiszpanii, w której komuniści wywołali wojnę domową. Siostra Łucja była przekonana – i to przekonanie udzieliło się innym – że skoro poświęcenie Rosji, o które prosiła Pani Fatimska, ma moc zmienić losy świata, to poświęcenie narodu zmieni losy mieszkającego w Portugalii ludu.
Nie miejsce i czas, by wchodzić tu w historyczne szczegóły, dośc powiedziećm że dzięki uroczystemu poświęceniu Portugalia została w sposób cudowny ocalona przed rewolucją komunistyczną niszczącą sąsiedni kraj. Nic więc dziwnego, że w 1938 r., w obliczu zbliżającej się wojny światowej, ponowiono poświęcenie narodu Niepokalanemu Sercu Maryi. W konsekwencji znowu napotykamy fakt po ludzku niezrozumiały – Portugalia do końca wojny zdołała zachować swoją neutralność!
Nie były to jedyne owoce wspomnianych poświęceń. Akty te umożliwiły zaistnienie tak zdumiewających zmian w karju objawień fatimskich, że w roku 1942, kardynał Cerejeira, patriarcha Lizbony, mógł w ramach obchodów srebrnej rocznicy objawień powiedzieć słowa: „Jeśli ktoś przed dwudziestu pięciu laty zamknąłby oczy, aby otworzyć je ponownie dzisiaj, nie poznałby Portugalii, tak głębokie i rozległe zmiany dokonały się za sprawą skromnego i niewidzialnego czynnika – objawień Najświętszej Maryi Panny w Fatimie”.
W tym momencie na zachwycająco bliskiej orbicie objawień fatimskich pojawia się Polska. Możemy być z tego dumni: byliśmy pierwszymi, którzy weszli na szlak wskazany przez orędzie z Fatimy! Stało się to w roku 1946, i to znowu za sprawą Siostry Łucji. Nasz przykład pociągnął niebawem inne kraje. Rok później podobnego aktu dokonała Austria i Węgry, w 1954 r. – Niemcy i Hiszpania, w 1959 – Włochy, w 1960 – Szwajcaria. Potem przyszła kolej na Japonię, a już zupełnie współcześnie na Irak.
Nie trzeba przypominać tamtych lat, niech o tym piszą historycy. Dość przypomnieć, że w 1945 r. nasza Ojczyzna stanęła w obliczu zagrożenia wolności wiary i Kościoła. Można było spodziewać się najgorszego: prześladowań katolików, więzienia kapłanów i biskupów i skazywania ich na śmierć, przejmowania świątyń na cele „użyteczności ludowej”. Przecież tak było w Rosji, która teraz całkowicie kontrolowała nasze ziemie. Wtedy do kraju powrócił z wygnania kard. Hlond, ten sam, który na łożu śmierci prorokował: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny”, ten sam, który wraz z kard. Sapiehą wielokrotnie rozmawiał z papieżem o dokonanym przez Najwyższego Pasterza akcie poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi z 1942 r. Mamy powody, by twierdzić, że kiedy Pius XII spotkał się z powracającym do kraju Prymasem Polski, rozmawiał z nim oraz z kardynałem krakowskim o konieczności poświęcenia naszej ojczyzny Niepokalanemu Sercu Maryi. Nieprzypadkowo prymas Wyszyński mówił na pogrzebie kard. Sapiehy, że ten wielki mąż Boży „w przedziwnej alchemii polskiej duszy przepracowywał wszystkie rzymskie moce na polski chleb”.
Kardynałowie usłyszeli o poświęceniu w duchu fatimskim z ust papieża Piusa XII, który był gorącym propagatorem orędzia z Fatimy, w dużym stopniu inspirowany przez samą Siostrę Łucję. Ta zdążyła napisać już do niego kilka listów. Najważniejszy dla nas przytaczamy poniżej, być może Ojciec Święty odczytał go naszym Pasterzom: list jest datowany na dzień 2 grudnia 1940 r. Siostra Łucja pisała do Ojca Świętego następujące słowa:
„Ojcze Święty, jeśli nie mylę się w swym zjednoczeniu duszy z Bogiem, to Pan nasz obiecał roztoczyć specjalną opiekę nad Portugalią w czasie tej wojny ze względu na poświęcenie narodu Niepokalanemu Sercu Maryi przez biskupów portugalskich, jako dowód łask, jakie będą udzielone innym narodom, jeżeli – jak Portugalia – poświęcą się Jemu.”
A więc – tłumaczył papież słowa Siostry Łucji – również inne narody mogą oczekiwać niezwykłych owoców oddania się Niepokalanemu Sercu Maryi! Dlaczego nie dokonać tego aktu w Polsce?
W tym miejscu rozpoczyna się historia orędzia fatimskiego na polskich ziemiach.
Decyzja o poświęceniu narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi zapadła na Jasnej Górze podczas plenarnej Konferencji Episkopatu Polski, która miała miejsce w dniach 3-4 października 1945 r., a więc w pierwszych miesiącach po zakończeniu działań wojennych i u progu życia Kościoła w zupełnie nowej dla niego sytuacji. Nic więc dziwnego, że poświęcenie przygotowywano w konspiracji. W oficjalnym komunikacie wydanym po zakończeniu obrad nie wspomniano ani słowem o podjętej decyzji powtórzenia na ziemiach polskich aktów episkopatu portugalskiego. Pamiętajmy, że już wtedy Matkę Bożą Fatimską uważano w Polsce za „wroga systemu socjalistycznego”, ponieważ Jej orędzie przepowiedziało koniec bezbożnego ateizmu. By uniknąć otwartego konfliktu z władzami, wiadomość o planowanym poświęceniu przekazywano drogą osobistych kontaktów.
Pierwsza oficjalna informacja o planowanym poświęceniu znalazła się dopiero w Liście Pasterskim Episkopatu na Wielki Post 1946 r. Czytamy w nim:
„Nie postąpilibyśmy zgodnie z duchem naszych dziejów ani z ciążącym na nas długiem wdzięczności, gdybyśmy na progu nowych czasów nie odnowili przymierza Polski z Jej niebieską Królową… Teraz Naród i kraj cały poświęca się uroczystym aktem Matce Najświętszej i Jej Niepokalanemu Sercu, obierając Ją znowu za Patronkę swoją i państwa oraz oddając w Jej szczególną opiekę Kościół i przyszłość Rzeczypospolitej.”
Prymas Polski dołożył wszelkich starań, aby cały naród jak najlepiej przygotował się do uroczystego zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Trójstopniowy akt poświęcenia miał zapewnić skuteczność aktu poświęcenia, a tym samym pozwolić spodziewać się oczekiwanych po nim owoców.
Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi potraktowano bardzo poważnie. Przygotowanie do poświęcenia w parafiach obejmowało kilka miesięcy, bo rozpoczęło się już 31 marca, a samą uroczystość poprzedziło specjalne triduum, w którego programie znajdowały się między innymi: adoracja Najświętszego Sakramentu, rozmyślania maryjne i modlitwa różańcowa. Triduum dawało też wiernym możliwość przystąpienia do spowiedzi, aby w samą uroczystość mogła się odbyć „wspólna komunia święta wśród śpiewów eucharystycznych”.
Biskupi zaangażowali się w przygotowania wszystkich uroczystości, począwszy od pierwszego etapu. Wśród inicjatyw zasługujących na uwagę należy wymienić opublikowanie specjalnego orędzia przez nowo konsekrowanego biskupa Wyszyńskiego, który rozpoczął nim swe posługiwanie w diecezji lubelskiej. Gdy inni biskupi zadowolili się jednym listem obejmującym wszystkie trzy etapy poświęcenia, on wystosował do swoich wiernych drugą odezwę: „List pasterski na dzień poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Nie mniej gorliwie przygotowywano się do drugiego etapu ślubowań na poziomie diecezjalnym. Świadkowie tak opisywali uroczystości w diecezji częstochowskiej:
„Z ust Dostojnego Arcypasterza padają mocne, głębokie słowa przysięgi. Wielotysięczny tłum wiernych powtarza je. Daleko rozbrzmiewa potężny głos… Kornie pochylone głowy, ze czcią zgięte kolana w hołdzie najwyższym. Wśród ciszy, jaka po ślubowaniu zalega plac, zda się słychać jedynie bicie tysięcy serc przepełnionych uwielbieniem dla Tej, której przed chwilą usta złożyły uroczystą przysięgę…”.
Wreszcie nastąpił trzeci etap – centralne uroczystości na Jasnej Górze, do których biskupi przygotowywali się przez dwudniowe rekolekcje. Z całej Polski ściągnęły rzesze pielgrzymów:
„Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu… głowa przy głowie… morze głów ludzkich… Było razem ponad milion… Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, które nie ulękły się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i… piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski… Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej – pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość, i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!”
Dodajmy, że biskupi zdawali sobie sprawę z faktu, że ten doniosły akt nie może być czymś jednorazowym, że należy nim żyć i nieustannie go odnawiać. Szczególne zaangażowanie w tej sprawie wykazał biskup Stefan Wyszyński, który wystosował do swych diecezjan osobne rozporządzenie, nakazując, „aby odtąd w każdą rocznicę tych uroczystości odbywało się w świątyniach parafialnych i katedralnej odnowienie aktu ofiarowania”.
Przykład realizacji ślubowań dali biskupi. Zwyczajem stało się odprawianie przez Episkopat Polski dorocznych rekolekcji na Jasnej Górze w pierwszych dniach września – przed rocznicą poświęcenia Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi.
Akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi dał początek kultowi fatimskiemu w Polsce. Trójstopniowe uroczystości i ślubowania sprawiły, że każdy mieszkaniec Polski usłyszał słowa nadziei głoszone przez Tę, która w Fatimie zapowiedziała, że „Jej Niepokalane Serce zatriumfuje”. Usłyszał – i zaczął żyć Jej orędziem. W wielu polskich kościołach zaczęto odprawiać nabożeństwa fatimskie. Organizowano czuwania pokutne, odprawiane w duchu wynagrodzenia Matce Najświętszej, propagowano nieustanną adorację wynagradzającą. Blisko współpracownik kard. Hlonda, pallotyn ksiądz Cieślak zapoczątkował ideę codziennego stawania wieczorem przed Matką Bożą, aby złożyć Jej „raport dzienny ze swego postępowania… jak dziś spełniliśmy nasze maryjne ślubowania”. W ten spossób dał początek Apelowi Jasnogórskiemu, który swe korzenie ma w akcie z 1946 r.
Tak rozpoczęła się na ziemiach opanowanych przez „błędy Rosji” wyjątkowa droga Kościoła w Polsce, który jako jedyny zdołał zachować swoją wolność i niezależność, podczas gdy w innych krajach bloku wschodniego Kościół znalazł się pod znaczną kontrolą władz państwowych. Przypomnijmy, że w Czechosłowacji, w Niemieckiej Republice Demokratycznej, nie mówiąc już o samym ZSSR, komunistyczne rządy krępowały działalność Kościoła poprzez cenzurę kazań (odejście od zatwierdzonego tekstu pociągało za sobą nawet więzienie), kontrolowanie seminariów duchowych (ci, którzy chcieli wstąpić do seminarium, musieli uzyskać zgodę władz, władze zatwierdzały też wykładowców), obowiązek uzyskania nominacji na proboszcza czy biskupa nie tylko od władz kościelnych, ale również państwowych itp. Sytuacja Kościoła w Polsce była zupełnie inna. Czym należy tłumaczyć jego znaczną wolność, jeśli nie obietnicą Najświętszej Maryi Panny, której treść znamy z listu siostry Łucji do papieża?
Poprzez swe poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi Polska weszła na drogę fatimską do tego stopnia, że nie odnosi się już do niej zachęta siostry Łucji, która 11 października 1992 r., potwierdzając w rozmowie z kardynałem Padiyara z Indii ważność poświęcenia dokonanego przez papieża Jana Pawła II w 1984 r., mówiła, że „nie ma potrzeby ponownego poświęcenia Rosji, ale każdy biskup może poświęcić swoją diecezję Niepokalanemu Sercu Maryi, jeśliby tego chciał”. Polska uczyniła to 46 lat wcześniej! Jednak, podobnie jak współczesna Portugalia, nie w pełni jest dziś świadoma doniosłości aktu z 1946 r. Przypadająca kilka lat temu 50. rocznica oddania naszego narodu Niepokalanemu Sercu Maryi przeszła bez echa –nie przypomniano historycznej roli tego aktu zawierzenia ani go nie odnowiono. Pozostał tylko ślad w postaci tytułów wielu świątyń, szczególnie tych przejmowanych w pierwszych latach po wojnie od protestantów. Mało kto wie, że kościół pod wezwaniem Niepokalanego Serca Maryi prawie na pewno wiąże się wydarzeniami z 1946 r.
Ale miłość, jaką Siostra Łucja darzyła Polskę pozwala nam wierzyć, że naród nasz raz jeszcze podejmie słodkie brzemię oddania się Niepokalanemu Sercu Maryi.