Pochwała grzechu?! Dumka na V Niedzielę Wielkiego Postu (J 8, 1-11)

← wróć do listy

Pochwała grzechu?! Dumka na V Niedzielę Wielkiego Postu (J 8, 1-11)

Kazał jej odejść. Nie zadał nawet pokuty. Powiedział tylko: odtąd już nie grzesz! To skandal, tak łatwo rozgrzeszyć prostytutkę! Przecież ona powinna przynajmniej obiecać poprawę. Tym bardziej, że nie znalazła się przed Jezusem dlatego, iż poczyniła rachunek sumienia ze swojego życia i przyszła do spowiedzi, by żałować za swoje grzechy! Ona została przyprowadzona przed Niego siłą!

Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?”. A ona odrzekła:„Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”.

Powiedział ktoś, że Pan Jezus ma subtelne poczucie humoru. Wydarzenia dzisiejszej Ewangelii doskonale to potwierdzają. Bo czy można się nie uśmiechnąć, gdy widzi się, jak zaciekli wrogowie Jezusa przyprowadzają do Niego grzesznicę, by On ją uratował? Do tego jeszcze po drodze dają jej dobre „rekolekcje”, by dotarło do niej jak nisko upadła i na jaką zasłużyła karę.

Inaczej mówiąc, grzech tej kobiety zaprowadził ją do Chrystusa. „Do Jezusa grzech był więzieniem – pisał św. Grzegorz Wielki. Od Jezusa grzech stał się drogą”! Faktycznie, grzech może stać się drogą do Jezusa, jeśli przychodzę z nim do Niego i pokornie go wyznaję! Wtedy mój grzech znika w spotkaniu z NIM. Jezus jest bowiem naszym usprawiedliwieniem, a nie oskarżeniem.

I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”. Kobieta rozpoczyna nową podróż. Św. Augustyn tak to komentuje: „Pan potępił grzech, a nie kobietę”. Innymi słowy, Jezus nie jest ani relatywistą, dla którego dobro i zło są tym samym, ani moralistą, który potępia i upokarza. Jezus nieugięcie potępia grzech, ale też niestrudzenie kocha grzesznika. Czy znacie lepszą Ewangelię?

Witold Urbanowicz, Kobieto, nikt cię nie potępił… (2025) ©.Witold Urbanowicz

I jeszcze jedno. Prawo Mojżeszowe nakazywało, aby pierwszy kamień rzucał świadek złego czynu. Jezus natomiast zmusza faryzeuszy do odwrócenia perspektywy. „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” – powiada.

Z jakichkolwiek powodów nie wzięli oni do rąk kamieni, czy już trzymane z rąk wypuścili, trzeba przyznać, że zachowali się uczciwie, gdyż sumiennie podeszli do zaistniałej sytuacji. Nie bijąc się w piersi, uznali siebie za grzeszników. Niełatwa to rzecz, zwłaszcza jeśli przed chwilą jeszcze miało się o sobie tak bardzo wysokie mniemanie. Tym samym, Jezus nie tylko uwalnia cudzołożnicę od śmierci, ale również faryzeuszy od kamieni. W rzeczy samej, „jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich” – relacjonuje ewangelista Jan.

Dlaczego starsi odchodzili pierwsi? Może dlatego, że żyjąc dłużej, dźwigali większe brzemię grzechu. A może jako ludzie bardziej doświadczeni szybciej pojęli, że nikt nie jest bez grzechu?

Przyznajmy, że lubimy czasem porzucać kamieniami. Może nie zawsze zaczynamy jako pierwsi, ale gdy już ktoś zacznie, to chętnie się dołączamy: ocenami, plotkami, pomówieniami…

Jest takie opowiadanie o „Mistrzu i jego gorliwym uczniu”. Do mistrza przyszedł wczesnym rankiem jeden z jego uczniów i uskarżał się na swoich towarzyszy: 

– Popatrz, mistrzu, wszyscy leżą jeszcze w łóżkach i śpią jak bobry. Tylko ja jeden wstałem tak rychło, aby wielbić Pana.

Mistrz odpowiedział mu:

– Jeżeli myślisz, że oskarżaniem swych braci uczcisz Pana, to lepiej byś zrobił, gdybyś spał dalej!

Stanisław STAWICKI