Homilia Abp. Jana Pawłowskiego – 15 sierpnia 2020 na Krzeptówkach

← wróć do listy

Homilia Abp. Jana Pawłowskiego – 15 sierpnia 2020 na Krzeptówkach

Tekst homilii Abp. Jana Romeo Pawłowskiego, wygłoszona w dniu 15 sierpnia 2020 w Sanktuarium Narodowym Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach.

Link do fotorelacji z tej wizyty można znaleźć TUTAJ.

15 sierpnia A.D. 2020

Zakopane, Sanktuarium na Krzeptówkach

Jak szczęśliwa Polska cała, w niej Maryi kwitnie chwała. Od Bałtyku po gór szczyty, kraj nasz płaszczem jej okryty !

Znamy słowa tej pieśni maryjnej. Poczytuję to sobie za szczęście i zaszczyt, że dzisiaj, w Uroczystość Wniebowzięcia Matki Najświętszej, mogę być tutaj wraz z Wami, u gór szczytów, u tego Krzyża na Giewoncie, skąd maryjny płaszcz rozpościera się aż po Bałtyk nad całą Polską. To jest dla mnie łaska od Boga, że mogę to święto celebrować wraz z Wami, w tej pięknej świątyni, wotum dziękczynienia za ocalenie życia św. Jana Pawła II, po tragicznym zamachu 13 maja 1981 roku. Dziękuję ks. Kustoszowi Marianowi za życzliwe zaproszenie. On to uczynił już rok temu, taki był przewidujący.Dziękuję księżom Pallotynom, na czele z obecnym tu ks. Prowincjałem.

Kochani, w życiu człowieka wierzącego nie ma przypadków, są Boże znaki, ślady działania Bożej Opatrzności, które trzeba dostrzegać i odczytywać.

Jakże nam często o tym przypominał polski Papież. On sam nawet zamach na własne życie odczytał jako Boży znak, znak doświadczenia, cierpienia, ale nade wszystko, jako znak obecności Maryi w jego życiu. Szczególnie w tamtych okolicznościach, gdy jak powiedział jeden z lekarzy operujących Papieża po zamachu, miało się wrażenie, oglądając rozlegle obrażenia, jakby jakaś niewidzialna dłoń przeprowadziła tę zabójczą kulę tak, aby ominęła te miejsca i organy gdzie mogłaby zabić od razu. Jan Paweł II wielokrotnie mówił, że nie miał wątpliwości, iż ta niewidzialna dłoń była dłonią Maryi.

A jak się potem okazało, trzeci sekret fatimski mówił, że biskup w bieli upadnie pod krzyżem, ugodzony, jakby umarły, ale przeżyje …
Ta świątynia jest dziękczynieniem Bogu za ten znak, nie bójmy się powiedzieć, za cud uratowania Jana Pawła II. Wtedy był Papieżem od 2 i pół roku zaledwie, a Pan Bóg chciał, aby pozostał jeszcze przez prawie 24 lata …  Ileż on jeszcze potem zrobił, ile podroży, spotkań, encyklik. Ile cierpienia, troski o innych, ile dobra i błogosławieństwa spłynęło przez niego na cały świat i na tę naszą polską ziemię, od Tatr do Bałtyku.

Pan Bóg nie pozwolił, aby 13 maja 1981 roku diabeł zrealizował swój zbrodniczy plan. Pan Bóg powiedział wtedy światu wyraźnie, że to On jest Panem życia i śmierci, że to On jest reżyserem historii świata. Kiedy na placu św. Piotra w Watykanie, w dniu pogrzebu w kwietniu 2005 roku, jakiś szczególny powiew Ducha świętego zamknął księgę Ewangelii na trumnie Jana Pawła II, zdawało się jakoby Bóg powiedział: teraz jest koniec Twojej ziemskiej posługi, teraz Ja kładę kres Twojemu życiu na ziemi, teraz wejdź do radości Twego Pana.

Moi drodzy w to szczególne święto Maryi wniebowziętej, w tej świątyni wdzięczności i zaufania, prośmy Pana Boga, by nam dał łaskę czytania znaków jakich dokonuje także w naszym życiu. Abyśmy nie zmarnowali łaski, jakiej nam udziela. Abyśmy się z Nim nie rozminęli, gdy chodzi po naszych ścieżkach, gdy puka do naszych drzwi, abyśmy przez cały ten lockdown i maseczki nie odcięli się od Boga, od jego Matki i od drugiego człowieka.

Mówił tutaj, w Zakopanem św. Papież Polak: brońcie tego krzyża. Jakby wiedział, jakby czuł, jakby objawiał, że po epoce nazistowskiej złamanego krzyża, po epoce komunistycznej, gdy chciano krzyż zastąpić sierpem i młotem, przyjdzie czas tej dziwnej  walki neo-lewicowej, tych wszystkich pseudo-postępowych ideologii, gdzie krzyż będzie przeszkadzał, gdzie zdrowa rodzina będzie przeszkadzać, gdzie nawet Polska flaga będzie przeszkadzać, bo ładniejsza i bardziej „postępowa” ta w tęczowych barwach. Żeby jednak było jasno, na tej polskiej ziemi obowiązuje Konstytucja, która w Artykule 28 stanowi: Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie na czerwonym polu. Barwami Rzeczypospolitej Polskiej są kolory biały i czerwony.

         Brońcie, pilnujcie krzyża na Giewoncie, to znaczy brońcie Polski, naszych tradycji, naszych narodowych barw, naszych świętości, naszych rodzin, naszej wiary. Brońcie, bo słudzy szatana nie śpią. Oni się organizują i finansują po to, aby wprowadzić nieład społeczny, moralny i światowy. To nie są gołe słowa, to jest ich program już powszechnie znany.

Ale my mamy nasz program, nasze metody życia, dlatego jakże pięknie śpiewamy: My chcemy Boga w rodzin kole, w troskach rodziców, w dziatek snach. My chcemy Boga w książce, w szkole, w godzinach wytchnień w pracy dnia. To jest nasze zadanie, wprowadzać Boga wszędzie tam gdzie jesteśmy, przyznawać się do Niego, zapraszać Go w naszą rzeczywistość rodzinną, społeczną i narodową.

         Słyszeliśmy w I czytaniu z Apokalipsy sw. Jana wizje o królującej Maryi, o tej Niewieście obleczonej w słonce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. To nie przypadek, że na flagę wspólnej, zjednoczonej Europy obrano niebieski kolor, a na tym tle wieniec z gwiazd dwunastu.  Tak, mądrzy powojenni politycy, widząc ile zła narobiła w Europie bratobójcza zagłada II wojny światowej, postanowili się zjednoczyć, i oddać symbolicznie nasz kontynent pod opiekę Maryi.

         To potem, kilka dziesięcioleci później, przyszli i przychodzą tacy niby postępowi politycy, którzy chcieli i chcą odciąć się od tej linii, chcą budować na bazie wspólnej monety, na bazie zmuszania do takich, czy innych działań, na bazie zarządzania, narzucania, dyktowania. I co najważniejsze, używając do tego takich ideologii, które im dalej będą od chrześcijaństwa, od naszej wiary, tradycji i moralności, tym dla nich lepiej.

         Ale nie dla nas. Mówił poeta: tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska będzie Polską a Polak – Polakiem.

Powiedzmy sobie, że udało się tym rozmaitym siłom, nurtom politycznym, także tutaj na tej polskiej ziemi, nas Polaków podzielić, postawić przeciwko sobie, pokłócić. I to widać niestety także w tych dniach. Coraz więcej podziałów. Ale na całe, szczęście nie udało się jeszcze nas zniszczyć. Trzeba odbudować wzajemne zaufanie; nauczyć się żyć razem w różnorodności. Nie może być tak, że taka czy inna grupa narzuca, dyktuje większości swoje prawa, swoje widzimisię.  Jak to zmienić, odbudować ? Zacznijmy od siebie samych, nie czekajmy, aż inni za nas zrobią pierwszy krok, czy będą nam narzucać rozwiązania. Nie odbuduje się zaufania krzykactwem, ulicznymi burdami, podnoszeniem ręki, pięści jeden na drugiego. Na takie zachowania nie może być miejsca i nikt, jakikolwiek miałby światopogląd, sposób na życie, strój, do jakiejkolwiek grupy należy nie ma absolutnie przyzwolenia na ponizanie, czy krzywdzenie drugiego człowieka.

Dzisiejsza uroczystość pokazuje nam, przypomina, że celem naszej wędrówki jest wieczność. Chcemy czy nie chcemy, jesteśmy stworzeni i powołani do życia wiecznego. Otóż to życie może mieć dwa aspekty: negatywny, to znaczy na zawsze z dala od Boga i w wojnie ze wszystkimi: i to jest piekło. Oraz pozytywny, to znaczy blisko Boga, blisko Maryi wniebowziętej i wszystkich świętych, w wiecznej radości i harmonii: i to jest niebo. Pan Bóg dał nam wolność, byśmy sami wybrali dokąd chcemy trafić. Bo piekło i niebo zaczynają się tutaj, na ziemi. Tak, od tego jak tutaj żyjemy wszystko zależy. Zacznijmy zatem jak Maryja: nie być samolubami, bo mnie się należy, bo ja mam takie stanowisko, bo ja tak widzę, takie egoistyczne ja, ja, ja …

Powiem szczerze, że smutno było patrzeć na Zgromadzenie Narodowe, owo najwznioślejsze spotkanie wybranych przez Naród senatorów i posłów, gdzie jakaś ich część nie przyszła, bo coś im się nie podobało, bo mieli te swoje ja, bo … To takie niemiłe, gdy ci którzy mają stanowić w Polsce prawa, mają nas reprezentować, za to w końcu biorą też pieniądze, w imię egoistycznych, czy partyjnych powodów, nie stawiają się w pracy. W pracy, jeśli nie chcą traktować takiej obecności jako honoru. Dlatego trzeba czasem odejść od egoizmu, zacząć patrzeć na drugiego człowieka i na jego potrzeby. Zacząć od naszych rodzin, od sąsiedztwa, od szkoły i miejsca pracy.

Popatrzcie, Maryja poszła z pośpiechem w góry, do swojej kuzynki Elżbiety, aby pomóc, aby wspólnie wyśpiewać chwałę Boga w tym przepięknym Magnificat, jaki słyszeliśmy na nowo w dzisiejszej Ewangelii. Trzeba iść w góry, z Maryją. Może potrzeba tutaj w górach uczyć się rozumieć drugiego człowieka, uczyć się uwielbiać Boga, uczyć się przebaczyć, zacząć rozmawiać, spotykać się. Może potrzeba, abyśmy jak tu jesteśmy z różnych stron Polski i z pewnością z rożnymi zapatrywaniami politycznymi, abyśmy z tego Sanktuarium chcieli zaczerpnąć siłę na nasze wspólne, polskie życie, tam wszędzie dokąd stąd powrócimy. To naprawdę jest możliwe. No bo przecież jeśli potrafi nas zjednoczyć ponad wszelkimi podziałami kibicowanie Kamilowi Stochowi, czy innym naszym skoczkom, jeśli potrafimy wspólnie wyśpiewać hymn Polski, gdy biało-czerwoni grają mecz o jakiś puchar, to czy nie może nas zjednoczyć troska o wspólny dom ojczysty, o przyszłość naszej Ojczyzny, o radość i szczęście naszych dzieci ?

W roku setnych urodzin świętego Jana Pawła II przeżywamy też setną rocznicę, dzisiaj właśnie, bitwy warszawskiej, owego cudu nad Wisłą. Mówiłem na początku o znakach czasu, które trzeba odczytywać. Tak, bo cuda są możliwe, bo Pan Bóg jest i działa pośród nas. Niech nam święty Jan Paweł II wyprosi ową łaskę zjednoczenia, zatroskania Polaka o Polaka, a nie bezmyślnego wojowania, kłócenia się i wzajemnego obrażania. Prośmy o to gorąco w tym niezwykłym Sanktuarium. Prośmy i wierzmy, że to jest możliwe, jeśli zaczniemy od nas samych, od dzisiaj.

Od jakiegoś czasu, przyjeżdżając do Polski, widzę na drogach takie tablice mówiące, zachęcające do tak zwanej jazdy na suwak. Wiecie o co chodzi. Z dwóch pasów zjeżdżamy w jeden, i ty z prawej zwolnij, aby wpuścić tego z lewej, wtedy pojedzie się płynnie, wtedy nikt nie będzie zablokowany, tylko wszyscy, chociaż wolniej, to jednak wszyscy pojadą. Może coś takiego trzeba by zacząć robić w życiu społecznym i politycznym, a także czemu nie, w życiu religijnym. No bo to przecież nic nie kosztuje, zwolnić, ustąpić miejsca, będziesz tylko kilka metrów z tyłu, ale dzięki temu wszyscy pojadą do przodu i o to chodzi. Jasne, zawsze są jakieś cwaniaki, co to udają, że nie widzą, że nie słyszą, że się zagapili, że mają lepsze auto, to są ważniejsi. Przebaczmy im, bo jak mawiał mój świętej pamięci Tato: nie trzeba głupich siać, bo się sami rodzą. Ale niech to nas nie zraża w czynieniu dobra. Kochani, to też jest taki znak, że czyniąc maleńkie kroczki w stronę dobra, my stajemy się twórcami dobra, to znaczy twórcami pokoju, ładu, budujemy na ziemi jakby przedsionek nieba.

No to Górale powiedzą: przyjechał do Zakopanego Arcybiskup z Watykanu i nam gada o przepisach ruchu drogowego. No to może nie tak. To tylko taki obraz. Bardzo prosty, ale wymowny. Matka Boska we Fatimie też do pastuszków mówiła wielkie rzeczy prostymi słowami, a myśmy ją przed Msza święta prosili na różańcu, aby nas uczyła miłości, pojednania, aby nas chodzących po ziemi, zapaliła miłością nieba. I ta miłość, ten przedsionek nieba realizuje się już na ziemi, choćby i na zapchanej „zakopiance”. Bo jak się nie nauczymy życzliwości, zatroskania o drugiego człowieka, to choćby „zakopianka” miała i trzy pasy autostradowe w każdą stronę, to i tak będą korki. A przecież ludzie, którzy przyjeżdżają tu do Zakopanego, i w inne polskie góry, chcą czy nie chcą, znajdują się jakoś tak bliżej nieba. Niech zatem stąd wywożą dobro, niech się uczą spotkania z Bogiem Stwórcą i spotkania z drugim człowiekiem, z bliźnimi. To właśnie po to na Giewoncie stoi ten krzyż, aby nam wszystkim przypominać że jesteśmy w drodze do nieba, i że nie można tam iść w pojedynkę, tylko zawsze razem.

Pragnę zakończyć to świąteczne rozważanie słowami św. Jana Pawła II wypowiedzianymi właśnie tutaj w Zakopanem, w 1997 roku. Tak mówił Papież Polak na koniec Mszy świętej: Dzisiaj dziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowie na Giewoncie wznieśli krzyż. Ten krzyż patrzy na całą Polskę, od Tatr aż do Bałtyku, ten krzyż mówi całej Polsce: Sursum corda! – “W górę serca!” Trzeba, ażeby cała Polska, od Bałtyku aż po Tatry, patrząc w stronę krzyża na Giewoncie, słyszała i powtarzała: Sursum corda! – “W górę serca!”. I dlatego dodam, że tak mi się smutno zrobiło, jak kilkanaście dni temu, sprofanowano tę figurę na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, figurę Jezusa dźwigającego krzyż i wskazującego palcem niebo, z napisem na cokole właśnie Sursum corda. Nawet jak podczas wojny tenże pomnik runął na ziemię, to i tak ocalał i wskazywał niebo i wzywał warszawiaków do spoglądania w niebo. Nie wolno kpić z Jezusa, który wskazuje niebo, nie wolno kpić z krzyża, nie wolno szydzić w błazeńskich, choćby i kolorowych scenach z tego co dla nas święte. A jeśli ktoś to czyni, to znaczy że nie dorósł do godności bycia Polakiem.

Maryjo Wniebowzięta, Matko nasza zielna, Gaździno tatrzańska, naucz nas miłości, przebaczenia, szacunku wzajemnego. Pomóż nam po polskich drogach i ścieżkach iść do Nieba, gdzie na nas czekasz. I wyproś u swego Syna, by nas uchronił od wszelakich nieszczęść na tej ziemi, polskiej ziemi, gdzie jeszcze niekiedy kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba. Amen.